Lazurowe Wybrzeże 2019: malarze z Saint-Tropez
Witajcie po dłuższej przerwie. Wróciłam z wakacji i przytargałam całe mnóstwo wspomnień, zdjęć i... radości ze sztuki, którą w czasie wyjazdu pochłaniałam w sporych ilościach. To właśnie wtedy, kiedy jesteśmy wypoczęci, zrelaksowani i nigdzie nam się nie spieszy, sztuka smakuje najlepiej!
W tym roku spędziliśmy z mężem urlop na Lazurowym Wybrzeżu. Pojechaliśmy tam samochodem, z założeniem, że będziemy dużo zwiedzać, a Cannes, w którym wynajęliśmy mieszkanie, będzie tylko naszą bazą wypadową. Tak też się stało: odwiedziliśmy kilka nadmorskich miejscowości, niemały fragment Prowansji i piękny kanion Verdon. Wróciłam do Francji po ponad 20 latach i okazało się, że... to zupełnie inny kraj, niż ten, który poznałam jako nastolatka. Na Côte d'Azur coraz mniej Francji, zrobiło się zdecydowanie multikulturowo, szczególnie widoczne jest to w Nicei i Cannes.
O Saint-Tropez słyszałam, że jeżdżą tam bogacze, jest drogo, brzydko i w ogóle nie ma sensu tam zaglądać. Oczywistym było, że zbadamy temat!
To, co rzuciło mi się w oczy jako pierwsze, to że Saint-Tropez wciąż pozostaje francuskie. Zachowało klimat starego prowansalskiego miasteczka portowego i z przyjemnością spędziliśmy tam czas. Właściwie to kiedy wjechaliśmy na parking koło portu, miejscowość skojarzyła mi się z Helem na czubku Helu ;), ale potem szybko ta myśl odpłynęła i nie wróciła, bo Saint-Tropez to Francja pełną gębą, a nietypowego klimatu dodaje tu jeszcze mnogość drogich butików. Po urokliwej starówce można by spacerować godzinami – nas niestety przegonił 35-stopniowy upał.
Właściwie od razu po wyjściu z samochodu, dotarliśmy do portowego zakątka sztuki. Lokalni twórcy przez większość dnia wystawiają tam swoje prace, za to ich galerie na starówce są zakratowane i nie wyglądają, jakby ktokolwiek kiedykolwiek był tam obecny. Część malarzy w porcie produkuje na bieżąco nadmorskie pejzaże. Na szczęście nie są to tradycyjne landszafty i zdecydowanie jest na czym zawiesić oko :). Jeżeli kogoś nie stać na oryginał, ale podobają mu się pomysły jakiegoś twórcy, jest duża szansa, że będzie mógł kupić plakat (10–30 euro za sztukę).
Całkiem fajna współczesna sztuka użytkowa, prawda? Wyobrażam sobie te obrazy w wielu znajomych wnętrzach. Na pewno ciekawsze od tego, co możemy kupić, spacerując wzdłuż warszawskiego Barbakanu (chyba że coś się zmieniło, dawno nie byłam – jakby co, dajcie znać :)).
Nie dopytywałam o ceny oryginałów i teraz żałuję, bo nie potrafię sobie nawet wyobrazić skali, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że na Wybrzeżu wszystko jest drogie, a w samym Saint-Tropez cumują jachty wielkości stadionu. Powyżej widzicie prace Estevesa Brito, którego prace można kupić przez internet (klik). Wiem tyle, że przedział cenowy to 1500–8500 zł. Na stronie dostępne są też plakaty (80–300 zł, w zależności od formatu). Możliwe, że konkurencyjni malarze w porcie mają podobne stawki. Ciekawe, ile swoich prac są w stanie opchnąć turystom w ciągu jednego dnia.
Głębiej na starówce też spotkaliśmy kilka galerii, trafiła się nawet jakaś otwarta! Czyżby zabrakło miejsca koło jachtów?
Poza malarstwem nadbrzeżnym, w Saint-Tropez reklamowało się to wydarzenie:
Ja się nie wybrałam, ale gdyby ktoś z Was był zainteresowany i akurat przebywał w okolicy, jest szansa obejrzenia powojennej sztuki współczesnej, w tym tej typowo miejskiej, do 29 lipca.
To jeszcze nie wszystko w temacie sztuki na Lazurowym Wybrzeżu w sezonie letnim 2019. W kolejnych wpisach opowiem Wam o tym, co to jest MAMAC, gdzie można wyskrobać kawałek Picassa, dlaczego w trakcie wystawy Salvadora Dali w Monako ludzie przechadzają się otuleni w koce i co zdissowałam u impresjonistów w Le Cannet. Do następnego!
nigdy nie byłam we Francji, ale marzy mi się Lazurowe Wybrzeże :)
OdpowiedzUsuńa wiesz, mam wrażenie, że jeszcze piękniej może być na riwierze włoskiej!
Usuń