Accidental art: Rudolfogant
Czasem po prostu ktoś coś przyklei, potem ktoś coś zobaczy i powstaje przypadkowy kolaż. Na żywo. Na chwilę.
Rzecz działa się w wynajętym mieszkaniu w Gdyni, dokładnie rok temu. Było zimno, wietrznie, dużo śniegu. Chodziliśmy po zamarzniętym morzu i nic nie wskazywało na to, że zaraz będzie wiosna. Świąteczny Rudolf idealnie wpasował się w klimat – nic dziwnego, że na szybie doczekał marca.
Najpierw stanął na parapecie i podziwiał pirs Dalmoru, który zamienia się w Yacht Park.
Potem postanowił polatać (jak wiemy, tę umiejętność doskonalił w zaprzęgu Świętego Mikołaja) i pogapił się w okna sąsiadów.
Na koniec zamienił się w Rudolfoganta i stanął nad brzegiem Basenu I. Od tamtego czasu ślad po nim zaginął.
Gdyby ta przypadkowa sztuka nie wzbudziła Waszego entuzjazmu, zerknijcie na Bored Panda: klik.
Komentarze
Prześlij komentarz